top of page
Historia pewnej przyjaźni

...nie lubią klimatyzowanego sumienia

  • Zdjęcie autora: auto-rl
    auto-rl
  • 1 lis 2015
  • 5 minut(y) czytania

Tak m.in. o świętych pisał śp. Ks. Jan Twardowski, którego wiersze o tej tematyce zamieszczam poniżej. Świetna lektura na WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH. Zamiast oddawać się bezowocnej "nagrobnej nostalgi ", lepiej z nadzieją spojrzeć w niebo... ... i poczytać wiersze ks. Jana. :)

W kolejce do nieba

Powoli nie tak prędko

proszę się nie pchać

najpierw trzeba wyglądać na świętego ale nim nie być

potem ani świętym nie być ani na świętego nie wyglądać

potem być świętym tak żeby tego wcale nie było widać

i dopiero na samym końcu

święty staje się podobny do świętego

Malowani święci

Jak się czują malowani święci na wystawach

nie mogąc rozpoznać pod szminką świętości

swojej tajemnicy

milczącego dramatu

skuleni w reprezentacyjnej zbroi

nie mogą się nadziwić

że złote palce wymalowano im żółcią

srebrne twarze - błyszczącą bielą

do lśniącej czerni dolewano kleju

tylko oczy mają naprawdę niebieskie jak gęś domowa

wstydzą się

tytułów biżuterii i innych podrobów

onieśmieleni robią karierę w sklepach z dewocjonaliami

Co w nich prawdziwego

ucho

każdy obraz święty słyszy

nawet taki mały który dostałem przed maturą od matki

z głodnego dziobu pamięci

trzymam go za nitkę o wiele za krótką

Którędy

którędy do Ciebie

czy tylko przez oficjalną bramę

za świętymi bez przerwy

w sztywnych kołnierzykach

niosącymi przymusowy papier z pieczątką

może od innej strony

na przełaj

trochę naokoło

od tyłu

poprzez ciekawą wszystkiego rozpacz

poprzez poczekalnię II i III klasy

z biletem w inną stronę

bez wiary tylko z dobrocią jak na gapę

przez ratunkowe przejścia na wszelki wypadek

z zapasowym kluczem od Matki Boskiej

przez wszystkie małe furtki zielone otwierane z haczyka

przez drogę niewybraną

przez biedne pokraczne ścieżki

z każdego miejsca skąd wzywasz

nieumarłym nigdy sumieniem

Przezroczystość

Modlę się Panie żebym nie zasłaniał

był byle jaki ale przezroczysty

żebyś widział przeze mnie kaczkę z płaskim nosem

żółtego wiesiołka co kwitnie wieczorem

wciąż od początku świata cztery płatki maku

serce co w liście wzruszenie rysuje

(chociaż serce chuligan bo bije po ciemku)

pióro co pisze krzywo kiedy ręka płacze

psa co rozpoczął już wyć do sputnika

mrówkę która widzi rzeczy tylko wielkie

więc nawet jej przyjemnie że jest taka mała

miłość jak odległość trudną do przebycia

zło z którym biegnie cierpienie niewinne

bliskich umarłych i nagle dalekich

jakby jechali bryczką w siwe konie

babcię co mówi do dziewczynki w parku

kiedy będziesz dorosła jeszcze mniej zrozumiesz

najkrótszą drogę co zawsze przy końcu

aby już Ciebie tylko było widać

Ścieżka

Modlę się żeby go nie ogłoszono świętym

nie malowano

nie wytykano palcami

nie ośmieszano życiorysem koniecznym i niepotrzebnym

bez fotografii tak dokładnej że nieprawdziwej

bez reklamy śmierci

bez wiary wygładzonego szkiełka

żeby był ścieżką jak życie drobną

schyloną jak kłosy

przez którą przebiegł Jezus

nieśmiały i bosy

Szukam

Szukam nieogłoszonej jeszcze świętej

tak autentycznej że bez obrazka

patronki piękności nieprzydatnej

urody dla nikogo

przyjaźni zatrzymanej w listach na dnie szufladki

zagubionej piłki

pantofli na sznurku

maskotki rozciągającej policzek w uśmiechu

futerka tak taniego że za drogo wyszło

spraw zawiązanych gdzieś tam poza nami

zdmuchniętego imienia

tuż przy Aniele Stróżu który się zamyślił

że strzeżonego Bóg właśnie nie strzeże

Wtedy

odnajdę dwunastoletnią Małgosię

co umarła w szpitalu

przy mojej stule

z jedną ściętą minutą przy sercu

pochyliła jak świerszcz głowę

z chrypką w gardle

Tak ludzka

Nie wierzą świętej Annie wszyscy ważni święci

że znała Matkę Bożą w sukience do kolan

z dowcipnym warkoczykiem i wesołą grzywką

w sandałach z rzemykami co były niepewne

czy może się poplątać to co nieśmiertelne

biegającą jak wróbel polski po podwórku

zerkającą do studni orzechowym okiem

jak spada całe niebo bez bliższych wyjaśnień

umiejącą odróżnić jak pszczołę najprościej

zwykłe dobro na co dzień od doskonałości

bo zawsze są prawdziwe rzeczy mniej ogólne

poznającą zapachy i uparte smaki

jak słodki kwaśny słony i najczęściej gorzki

zwłaszcza gdy pies wprost z budy nie archanioł dziwny

demonstrował ogonem liryzm prymitywny

O córko świętej Anny z najwyższych obrazów

tak ludzka że nie byłaś dorosłą od razu

Deszcz

Deszczu co padałeś w ewangelii

zarówno na dobrych jak i na złych

co dzwoniłeś o dom na skale

nie zajmują się tobą egzegeci

bo deszcz - to tylko deszcz

co prawda w świętym tekście ale nie na temat

trochę bezmyślny chowa rozum jak przysmak

Święty deszczu nieświęty

bardziej samotny od anioła

uśmiechu niepogody

światku nadliczbowy

przecież to ty

obmywałeś

nogi idącemu Jezusowi

jak mąż sprawiedliwy

o wiele ciszej

po męsku

nie tak jak Magdalena

Zaufałem drodze

Zaufałem drodze

wąskiej

takiej na łeb na szyję

z dziurami po kolana

takiej nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki

i wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka

- nareszcie - powiedziała

- martwiłem się już

że poszedłeś inaczej

prościej

po asfalcie

autostradą do nieba - z nagrodą do ministra

i że cię diabli wzięli

* * *

Jaka to radość

pomagać

dźwigać

biec do chorego z wywieszonym językiem

własne swe serce nieść jak gorączkę

rozdawać

i wciąż się czuć

bezradnym

być niczym

by Pan Bóg mógł działać

wszystko jest wtedy

kiedy nic dla siebie

Uśmiech nieśmieszny

Bądź świętym co się śmieje nie tylko uśmiecha

bo uśmiech może być

czarusiem

liskiem

kłamstwem od ucha

do ucha ale nie można

śmiać się nie naprawdę

na niby

ledwo ledwo

śmiejemy się aż do łez

nie uśmiechamy się tak daleko

W niebie

Trzeba minąć świętego Piotra z ciężkim kluczem

Agnieszkę z barankiem przy twarzy

Teresę co jeszcze kaszle

bo marzła w klasztorze

trzeba przepychać się przez męczenników

co stanęli z krzyżem i utworzyli korek

obok skromnego bociana

obok Agaty co częstuje solą

obok świętego Franciszka z wilkiem

(zdejmuje mu kaganiec żeby mógł poziewać)

obok świętego Stanisława z zeszytem do polskiego

- i widzę wreszcie moją matkę

w niespalonym domu

przyszywa guzik co się gubił stale

Ile trzeba przejść nieba żeby ją odnaleź

Trochę plotek o świętych

Święci to także ludzie a nie żadne gąsienice dziwaczki

nie rosną krzywo jak ogórki

nie rodzą się ani za późno ani za wcześnie

święci bo nie udają świętych

na przystankach marznąc przestępują z nogi na nogę

śpią czasem na jedno oko

wierzą w miłość większą od przykazań

w to że są cierpienia ale nie ma nieszczęść

wolą klękać przed Bogiem niż płaszczyć się przed człowiekiem

nie lubią deklamowanej prawdy

ani klimatyzowanego sumienia

nie przypuszczają żeby z jednej strony było wszystko a z drugiej guzik z pętelką

stale spieszą się kochać

znajdują samotność oddalając się od siebie a nie od świata

tę samotność bez której świat dostaje bzika

są tak bardzo obecni że ich nie widać

nie lękają się nowych czasów które przewracają wszystko do góry nogami

nie chcą być również umęczeni w słodki sposób jak na nabożnych obrazkach

niekiedy nie potrafią się modlić ale modlą się zawsze

chętnie wzięliby na indeks niejedną dobrą książkę

żeby bronić ją przed głupim czytelnikiem

nie noszą zegarków po to żeby wiedzieć ile się spóźnić

mają sympatyczne wady i niesympatyczne zalety

boją się grzechu jak fotela z fałszywą sprężyną

uważają że tylko pies jest dobry kiedy jest zły

nie mają i dlatego rozdają

tak słabi że przenoszą góry

potrafią żyć i nie dziwić się odchodzącym

potrafią umierać i nie odchodzić

można o nich o wiele mądrzej pisać ale po co

trzymają się przyjaźni jak gawron gawrona

poznają późne lato po niebieskiej goryczce

słyszą na pamięć wilgi gwiżdżące przed deszczem

bawią ich jeszcze grzyby nieprawdziwe

Comments


bottom of page